niedziela, 24 stycznia 2010

Testy Olympusa PEN E-P1 i mrozy w Warszawie


Kilka dni temu dostałem do testów od firmy Olympus, interesujący aparat. Jest nim Olympus PEN E-P1.
Niestety srogie mrozy (w nocy minus kilkanaście, a w dzień 10-12 stopni) nie zachęcają do wychodzenia na zewnątrz, a tym bardziej do bawienia się aparatem sztywnymi od mrozu i bolącymi palcami. PEN ma jednak tę zaletę, że jest mały i poręczny i bez problemu mieści się pod grubą zimową kurtką, czego nie można powiedzieć o lustrzance. Przy swych kompaktowych wymiarach, zachowuje wszystkie użyteczne cechy lustrzanki. Mając psa, chcąc nie chcąc, trzeba się jednak ruszyć z domu, a mając pod ręką PEN'a, można przy okazji porobić trochę zdjęć.
Wybrałem się więc wczoraj z Giną do najbliższej krainy śniegu i lodu, czyli nad Wisłę przy tzw. "Małych Kaśkach". Taki spacer w śniegu to dla niej istne szaleństwo i niesamowita radocha. Nie miałem jeszcze w rękach aparatu kompaktowego, którym udałoby się zrobić mojemu psu nieporuszone zdjęcie. A tu proszę... Czasy otwarcia migawki oferowane przez PEN'a, pozwalają zrobić dobre zdjęcie nawet obiektowi tak ruchliwemu jak Gina (ta statyczna poza na zdjęciu to tylko zamrożona w ruchu Gina) .
Spore mrozy sprawiły, że chyba gdzieś w górę rzeki od nas doszło do spiętrzenia kry i zatarasowania nurtu Wisły. Woda znalazła sobie ujście i wystąpiła z brzegów. Choć jeszcze dzień wcześniej szliśmy nabrzeżem Wisły pomiędzy dwiema "Małymi Kaśkami", to dziś nam się to nie udało. Woda musiała wylać stosunkowo niedawno, gdyż pokrywa lodu nie była jeszcze zbyt gruba. Przyjdziemy tu jutro, żeby zobaczyć jak zmienił się krajobraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz